O
Marcie Kisiel wiele już słyszałem. Nigdy nie miałem okazji
przeczytać żadnej z jej książek, aż nadeszła chwila, gdy
pojechałem do Opola, odwiedzić my dearest friend
i uprzejmie pożyczyła mi swój egzemplarz powieści Toń
(zapamiętajcie ten tytuł!).
Toń
opowiada historię trzech kobiet i Ramzesa, który tak naprawdę nie
jest kotem, ale mógłby nim być, gdyby się o to postarał.
Historia lekko enigmatyczna, na początku nie zapowiadająca tego, co
tak właściwie będzie się w niej działo i jakie to było cudowne,
gdy się okazało, że je się ją
ze szczyptą podróży, magii i domieszką
potworności!
Nie
chcę zdradzać fabuły książki, ponieważ zatonąłem w niej bez
reszty, sięgając po nią w ciemno. Nie miałem bladego pojęcia na
co się porywam, a otrzymałem świetną powieść o rodzinie,
przyjaźni, o tajemnicy i sekretach powoli wypływających na
powierzchnię – z każdym rozdziałem robiło się goręcej i
przyjemniej (a co za tym idzie – mroczniej, dlatego tak mi się to
spodobało). Dżusi dane było mi poznać na samym początku książki,
a im dalej, tym bardziej jej teksty mnie rozbrajały. Historia
przesączona jest humorem, a przekomarzanie się między siostrami i
ciotką Klarą, a zarazem sama ich relacja, to, bądź co bądź,
rewelacja. O Eleonorze nie omieszkam nie wspomnieć, bo jest jedna z
moich ulubionych postaci tego roku, z tego względu, że przypominała
mi mnie (no, może nie do końca, ale w wielu fragmentach w których
się pojawiała, miałem wrażenie, że czytam o sobie).
Postać
Ramzesa wymaga osobnego akapitu – co za charakter: wyrazisty. Człowiek nikczemny, dążący do własnych celów i niesamowicie pociągający
pod względem czytelniczym (nie wiem, czy ktoś zrozumie o co mi
chodzi, ale po prostu chcę czytać o nim więcej!).
Marta
Kisiel zaskoczyła mnie więcej, niż pozytywnie. Potrzebowałem
czegoś lekkiego, a zarazem angażującego i ciesze się, że miałem
okazję sięgnąć po jej powieść. Na bank nie będzie ona
ostatnią, którą przeczytałem spod jej ręki.
Moja
ocena: 4/5
Toń posiadam w ebooku (żałuję bo wydanie papierowe jest cudowne!) mniej więcej od premiery... i ciągle czeka na swój czas. Opis książki mnie wtedy urzekł więc mam nadzieję, że uda mi się przeczytać ją tej jesieni. Zwłaszcza, że również dotychczas nie czytałam niczego tej autorki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło i dziękuję za recenzję :)