poniedziałek, 30 lipca 2018

Trylogia: Mroczniejszy Odcień Magii | V.E. Schwab | Bez spoilerów


No to zacznijmy tę krótką opowieśc o Mroczniejszym Odcieniu Magii... Coż to takiego? Z czym to się je? Pomijając fakt, że zjedzenie książki może skończyć się dość skomplikowaną operacją (potwierdzone info - oglądało się Grey's Anatomy), to tę doprawioną szczyptą magii historię na pewno z przyjemnością pożrą miłośnicy fantastyki na wysokim poziomie. Nie ma tutaj co prawda uderzenia taką ilością szczegółów i opisów, jak w przypadku chociażby Tolkiena, czy Sandersona, ale Schwab umila czas i wciąga do swoich zaczarowanych Londynów, nie pozwalajac oderwać się od lektury. Strony przemijają, serce się rozpływa, dusza cierpi, a magiczna aura z każda stroną staje się coraz piękniejsza i bardziej odczuwalna - to moim zdaniem mały fenomen, który podbił serca czytelników za granicą i powoli obejmie swoją mocą także i Polskę!


W pierwszym tomie dane nam jest się zapoznać z naszymi głównymi bohaterami, którymi są: Kell Maresh (Antari, posiadajacy wachlarz magicznych umiejętności, potrafiący poruszać się między wymiarami - czterema Londynami: Czerwonym, Białym, Szarym i Czarnym) i Delilah Bard (Złodziejka, oszustka, pirat? Kim ona właściwie jest? Hymm... postać enigma, ale za to jak fascynująca!). Historia zaczyna się właściwie dośc niepozornie, a to co wynika z pojawienia się w rękach naszych głównych bohaterów artefaktu z zakazanego, pożartego przez magię Czarnego Londynu, jest tylko początkiem jednocześnie prostej, ale i zawiłej historii. Jest poświęcenie w imię braterskiej miłości, jest rodząca się przyjaźń i wirująca w powietrzu, żyjąca własnym życiem magia, przepływająca przez wszystko i wszyskich. Czy to nie brzmi trochę jak brama do świata, gdzie wyobraźnia może dać niezły popis? 

Czytałem Mroczniejszy Odcień Magii (pierwszy tom trylogii) dwa razy: najpierw po angielsku, a teraz po polsku, dlatego mogę śmiało powiedzieć, że tłumaczenie daje radę i nie jest skiepszczone, za co ogromne brawa dla tłumacza! Za drugim razem powieść mi się nieco dłużyła, ale tylko dlatego, iż znałem już wszyskie wydarzenia i nie byłem niczym zaskoczony. Doceniałem jednak inne aspekty książki: świetnie opisane relacje między bohaterami i ich przedstawienie (są bardzo wyraziści i zapadają w pamięć, da się ich lubić), czy wprowadzenie czytelnika na poziom innych Londynów, które tak, jak Czerwony (mogę go nazwać głównym, bo tam rozgrywa się większość akcji), są niezwykle fascynuące i na swój sposób charkterystyczne. Jednakże, pierwsza część, to nic, w porównaniu z tym, co dostajemy w kolejnych tomach.



Zgromadzenie Cieni, to druga część cyklu i dla mnie dość przełomowa, gdyż wcześniej nie przepadałem za postacią księcia Rhy'a, lecz tutaj powoli, w miarę czytania, się to zmieniło. Poza tym, zostaje tutaj wprowadzona kolejna niezwykła postać, jaką jest Alucard Emery, o którym nie zdradzę nic więcej. Wiedzcie tylko, że warto po tę książke sięgnąć, chociażby dla niego. Nie chcąc ujawniać zbyt wiele z fabuły drugiego tomu, napiszę tylko, że akcja rozkręca się od pierwszej strony i aż do ostatniej, napięcie ciągle rośnie. Byłem mile zaskoczony tym, jak Schwab zaplanowała przebieg wydarzeń - wszystko było ładnie wyważone i spójne. Pragnąłem dowiedzieć się nieco więcej na temat naszych głównych bohaterów (nie chodzi mi tutaj o ich motywacje, ale chociażby o przeszłość), niestety nie było mi dane, lecz rozumiałem, że nie na tym skupiała się książka. W Zgromdzeniu Cieni liczyła się akcja, magia i mrok, wychodzący z cienia. I ta końcówka! Gdybym nie miał ostatniej części na półce, byłoby ze mną kiepsko.

Wyczarowaniu Światła za to, autorka postawiła na coś innego. Oczywiście, było tutaj mnóstwo momentów walki, ucieczek, opisane były starcia - antagonista dawał się wszyskim we znaki - lecz ta książka, to też powieść refleksja, co mi się niezwykle spodobało. Poznałem przeszłość pewnego bohatera, którego historia (i samo jej zakończenie) bardzo mnie urzekła, złamała serce, a jednocześnie w pełni usatysfakcjonowała. Pochłonąłem Wyczrowanie najszybciej ze wszystkich trzech tomów, mimo że ksiażka ma swoje gabaryty. Po prostu nie potrafiłem się oderwać od tego świata. Czytanie ostatnich stron przeciągałem, gdyż rosła we mnie frustracja na myśl, że to już koniec. Zawiedziony byłem jedynie faktem nie poznania kilku faktów o głównych bohaterach, aczkolwiek jestem w stanie zrozumieć, dlaczego tak się stało. Wiadomo również, że Schwab pisze kolejną trylogię w tym uniwersum, jestem zatem spokojny - więcej magii, więcej wspaniałej rozrywki nadchodzi!

Podsumowując, mogę Was tylko zaprosić do tego magicznego świata, do zapoznania sie z tą podsycaną mrokiem, słodko-gorzką historią o przyjaźni, miłości i stracie. Myślę, że warto dać szansę Schwab i przekonać się, co w trawie piszczy!


Za egzemplarze książek, serdecznie dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz